Jak ogólnie wiadomo, pieniędzy na służbę zdrowia w Polsce ciągle jest za mało /inną kwestią jest, że wynika to gównie z braku rozwiązań systemowych/. Narodowy Fundusz Zdrowia, który jest płatnikiem ciągle jest krytykowany za wysokość kontraktów oraz za płacenie według własnego widzimisie, co wprowadza niepewność i bałagan w zintegrowanych systemach opieki zdrowotnej na danym terenie.
Szpitale które z różnych powodów nie otrzymują pieniędzy lub otrzymują ich zbyt mało zaczęły wchodzić na drogę prawną, pozywając NFZ o należne im pieniądze. Przeważnie wynika to z faktu nie respektowania przez płatnika zobowiązań ustawowych szpitali lub kontraktowania usług tańszych, czyli tych mniej zaawansowanych, dających gorsze efekty w leczeniu. Nie od dziś wiadomo, że dużo taniej wychodzi leczenie w początkowych stadiach choroby niż wtedy, gdy ta już się rozwinie, a takie leczenie zapewniają świetnie wyposażone w nowoczesny sprzęt placówki, które jakoś potraciły kontrakty (lub ich część na rzecz tych tańszych, z mniejszą ilością sprzętu i to do tego gorszej jakości. Ktoś mądry powiedział kiedyś, iż „jesteśmy zbyt biedni aby stać nas było na rzeczy tanie” ale widocznie NFZ kieruje się innymi kryteriami.
Czym innym jest jednak błędna, a nawet głupia polityka finansowa, a czym innym rażące naruszanie prawa. Szpital ma obowiązek przyjąć pacjenta wykazującego objawy np. zawału, nie można na izbie przyjęć stwierdzić, że nie mamy kontraktu lub wyczerpał się limit. Taki pacjent wcale nie musi być w stanie krytycznym, wystarczy, że wykazuje objawy. Nawet jeżeli to nie zawał lecz np. nerwoból, to i tak trzeba wykonać określone procedurami badania aby zawał wykluczyć. Tam gdzie pieniędzy na takie badania, ewentualnie leczenie nie ma rozliczanie następuje na podstawie wystawianych przez szpital NFZ-etowi faktur, za które ten ma obowiązek (jeżeli wszystko jest zgodne pod względem merytorycznym i formalnym) zapłacić.
Na 5 tysięcy faktur wystawionych przez szpital na gdańskiej Zaspie, Narodowy Fundusz Zdrowia zapłacił za … zero, ani jedna faktura nie uzyskała akceptacji. Można oczywiście się pomylić, mogą być jakieś błędy formalne czy inne ale na taką ilość faktur może to być jakiś procent, a nie całość. Oznacza to, że NFZ ewidentnie uchyla się od zapłaty, zapłaty za świadczenia których szpital nie może odmówić. Te nie uzyskane do tej pory pieniądze są długiem szpitala wobec dostawców, którzy również w związku z tym ponoszą straty, ich dostawcy też itd. Dyrekcja szpitala właśnie będzie składała pozew do sądu i ma ogromne szanse (wręcz graniczące z pewnością) na wygraną. Fundusz będzie musiał zapłacić, pewnie z odsetkami co tylko zwiększy koszty ale nic to, przecież to nie są pieniądze pani dyrektor lecz państwowe (a właściwie obywateli) czyli niczyje.
Od jakiegoś czasu widać tendencje sondowania stosowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia, nie płaci za to co powinien, ogranicza świadczenia, likwiduje dostęp pacjentów do specjalistów, wszystko aby tylko maksymalnie (i całkowicie bezsensownie) ciąć wydatki. Co jakiś czas ktoś się zbuntuje, zadziałają media czy sądy i wówczas pieniądze pojawiają się, często z komentarzem pani minister Kopacz. Jednak to tylko od czasu do czasu, reszta przechodzi bez echa, a potrzebne środki zostają w budżecie.
Nie wiem na ile Narodowy Fundusz Zdrowia jest instytucja niezależną, nie wiem na ile podlega rządowi, wiem natomiast, że działania NFZ-u nie maja nic wspólnego z racjonalną gospodarka pieniędzmi mającymi pokrywać wydatki służby zdrowia. Fundusz zamiast prowadzić mądrą i skuteczna politykę finansową, mającą na celu zmniejszenie kosztów leczenia i rozwój świadczeń dostępnych w Polsce ogranicza jedynie wydatki, a to nie ma nic wspólnego z rozwojem medycyny w Polsce, z ograniczaniem kosztów zresztą również nie.
Komentarze